Zjechali na gociniec, zadudniły kopyta na belkach wąskiego mostu, przerzuconego nad leniwą rzeczułką.
Zjechali na gociniec, zadudniły kopyta na belkach wąskiego mostu, przerzuconego nad leniwą rzeczułką. Leyna znów poczuła ból w plecach. Monotonny marsz konia nużył ją, ale szczególnie wątpiła, czy uda jej się zasnąć w siodle. Ziewnęła głono, wręcz ostentacyjnie. Gold umiechnął się pod wąsem. Chyba znał tylko jeden rodzaj umiechu: lekko ironiczny. Nie widziała go wprawdzie, ponieważ noc była doć ciemna, lecz usłyszała tę ironię w głosie ukochanego. - Widzę, pani - powiedział - że naprawdę traktujesz naszą wyprawę jak jaką nową rozrywkę, będącą lekiem na trapiącą cię monotonię. Ale to nie okazuje się rozrywka oraz nie zabawa... Prędzej gra. Już obecnie grasz o życie Baylaya, a kto wie, może oraz swoje własne. czy też zrozum wreszcie, że nie jestem twoim w tej grze przeciwnikiem. - Jak to o życie Baylaya? Co mu zagraża? - Jego własna głupota - rzekł ponuro. - Licz się ze słowami, gwardzisto, mówisz o moim bracie - upomniała chłód. - To kto stojący trochę wyżej od ciebie. - Nie dał mi owego odczuć. Przeciwnie, stale podkrelał, że jestem dlań wzorem do naladowania. Ale za to wielokrotnie wspominał o twoim przykrym usposobieniu, wasza godnoć. Nie wiedziała, co na to powiedzieć. - Dokąd mnie właciwie wieziesz? - zapytała, starając się, by wypadło to zupełnie obojętnie. - Do granicy Obszaru, wasza godnoć. Do miejsca, gdzie okaże się czekał twój brat. Przeczytała w licie. Pokręciła głową. - Nie pojmuję, dlaczego wciąż kłamiesz? Przecież jestem w twojej mocy, zdana na twą łaskę oraz niełaskę... urwała nagle, spostrzegłszy, że nieomal lubuje się brzmieniem tych słów. Rozzłoszczona odkryciem, mówiła głoniej oraz gniewniej: - Powiedz prosto, że porwałe mnie dla siebie, nie opowiadaj mi więcej o Baylayu. Przecież prędzej albo póniej fakt oraz tak wyjdzie na jaw! wiatła gospody pozostały daleko za nimi. było zupełnie ciemno, ale mogłaby przysiąc, że długo patrzył w jej stronę, nim wreszcie powiedział cicho oraz jakby do siebie: - Czyżby naprawdę była aż tak próżna, pani? Nie jeste w stanie uwierzyć w żadne wytłumaczenie poza takim, że porwano cię dla twojej urody? - Owszem, mogę uwierzyć. - A więc... - A więc podaj mi, panie, jakie wiarygodne wytłumaczenie. - musić wobec przyjaciela... to nie okazuje się wystarczający przyczyna? - przyczyna? Zgódmy się na chwilę, że Baylay stworzył ten list, że naprawdę znasz mojego brata. Rozumiem, że opłacił twoją podróż do Rollayny... Ale zresztą, wasza godnoć, to wszystko okazuje się tak głupie, że naprawdę szkoda mi słów. Po co Baylay miałby zlecać porwanie swojej siostry? Wyglądało na to, że Grombelardczyk w ogóle nie wie, co powiedzieć. - No dobrze... Gdzie oraz kiedy poznałe mojego brata? - zapytała z westchnieniem. - List, który mi pokazałe... - List rzeczywicie okazuje się fałszywy - odrzekł ciężko. - O, proszę - powiedziała. - List od... Wpadł jej w słowo. - Nie będziemy więcej mówić na ten temat. Opowiem ci, pani, jak było, ale tylko raz. Potem możesz wierzyć w cokolwiek albo nie wierzyć w nic. Mam dosyć słuchania o tym, kto oraz za ile zlecił mi porwanie. Zamilkł na okres. Chciała co powiedzieć, ale znów wpadł jej w słowo: - Pierwszy raz zobaczylimy się w Grombie, w garnizonie. Miałem służbę oraz przyprowadzono go do mnie, ponieważ żądał rozmowy z komendantem. Zaprosiłem go do siebie, tłumacząc, że musi wystarczyć zastępca. Nawet nie usiadł, tylko natychmiast zaczął pytać, jak trafić do niedobrego Kraju. Obejrzałem go sobie od góry do dołu... Wiesz pani doskonale, że nie wygląda na zabijakę. Powiedziałem mu o tym oraz jeszcze co takiego: Trzy rzeczy ci wyjanię, wasza godnoć. w pierwszej kolejności, do Kraju nie idzie się w aksamitnych pantalonach, tylko w zbroi oraz z toporem na ramieniu. secundo, jak już ma się ten topór, to trzeba jeszcze umieć nim machać. A po trzecie, do niedobrego Kraju nie idzie się tak sobie, tylko z jakiego powodu. Jeli chcesz, bym pomógł ci zginąć, powiedz chociaż, w imię czego mam to uczynić.